środa, 12 września 2018

Polak w podróży: zabawne nawyki podróżujących Polaków

Ilu ludzi tyle stylów podróżowania. Jeden lubi improwizować, drugi lubi mieć wszystko dokładnie zaplanowane, trzeci tylko samochodem, czwarty wyłącznie samolotem. Podróżnicza kamasutra nie zna granic. I choć wydaje się, że styl podróżowania nie charakteryzuje kraju lecz poszczególne osoby, to od jakiegoś czasu zauważyłyśmy, że Polacy zwykli należeć do zupełnie odrębnej kategorii. Bez zbędnych wywodów ujmiemy sprawę krótko: w dzisiejszym poście ciśniemy bekę z polskiego stylu podrożowania!

(Fot. KS)


ABY TYLKO GAŁY WIDZIAŁY
Czytając facebookowe posty niejednokrotnie odniosłyśmy wrażenie, że większość Polaków podróżuje jedynie po to, aby móc wbić przysłowiową chorągiewkę. Polski turysta zazwyczaj chce podróżować w myśl zasady WSAD: Wygodnie, Spokojnie, Amatorsko i przede wszystkim Darmo (jeśli nie całkowicie, to przynajmniej półdarmo ). I jeśli trzy pierwsze cechy są w miarę jednoznaczne, to czwarta cecha może mieć bardzo śmieszne oblicza, celem osiągnięcia zamiaru "Aby tylko gały widziały", czyli nieważny komfort podróży czy dagadzanie sobie, liczy się raczej reguła "przybyłem, zobaczyłem i zaliczyłem" kolejne miejsce na globusie.

(Fot. KS)


WIECZNE ZGRYWY - OSZCZĘDNOŚĆ DO SZPIKU KOŚCI
...a jak już gały widziały, to można przystąpić do zgrywu i szpanerstwa. Kiedy natrafiamy na blogi podróżnicze, których właściciele radzą jak przeżyć na drugim końcu świata za 10 dolców dziennie to aż nas mdli. Co tu dużo mówić - promowanie podróżniczego życia na skraju ubóstwa stało się stylem życia. Oszczędzający na jedzeniu, wiecznie niedojedzeni polscy turyści, kupujący potrawy na przydrożnych bazarach w krajach trzeciego świata, niejednokrotnie pracujący jako siła robocza w zamian za nocleg, o głodzie i chłodzie, wybierający często najtańsze usługi hotelowe lub, co gorsza, namioty i śpiwory (śpiąc tym samym oko w oko z karaluchami wielkimi jak tramwaje) i najtańsze środki komunikacji ze 100 kilowym plecakiem na grzbiecie (próbując jednocześnie udowodnić jakie to "mało przygodowe" jest przejechanie się miejscową taxi), zwykli przekonywać publikę o gównianym podróżowaniu z wyboru (określając się mianem zbawicieli świata i przygodowców jałowców), aniżeli podpinać swoje "mrożące krew w żyłach" przygody do faktu nadmiernego skąpstwa i oszczędności. Weźmy to na zdrowy rozum, kto lubi chodzić brudny, niewyspany i wiecznie niedojedzony? Chyba tylko masochiści . HELLOU Polacy, zdaje się, że wielu z Was lekko zagalopowało się w tym podróżowaniu, zapominając o tym, że zwiedzanie świata ma być przede wszystkim przyjemnością, a nie naśladowaniem stylu życia Beara Gryllsa . Tak więc bez owijania - żeby podróżować w pełnym znaczeniu tego słowa (UWAGA podróżowanie to NIE wegetacja) trzeba mieć kasę i już!

DLACZEGO DZWON GŁOŚNY? BO WEWNĄTRZ JEST PRÓŻNY!
Tak już w życiu bywa: ten co ma najmniej do powiedzenia najgłośniej "ryczy". Ciężko jest zatem przejść obojętnie obok wakacyjnego wypadu koleżanki bez podkreślenia, że również się tam było: "Ślicznie! Pamiętam to jak dzisiejszy dzień", "Byłem. Niezapomniane widoki", "My jak byliśmy...", "A zahaczyłaś też o kawiarnię xyz?". Im mniej odległa destynacja, tym więcej zagorzałych komentatorów. Nieustająca żądza zaistnienia i dawania rad pod postami innych jest niezwykle popularna. Prowadził ślepy kulawego?

(Fot. KS)


SAMOCHWALSTWO
Typowy Polak wyściubiający nos poza granice swojego kraju nie może dopuścić, aby umknęło to jego znajomym na portalach społecznościowych. Dlatego też chwali się jak i gdzie tylko może, aby wszyscy dowiedzieli się o jego światowych podbojach. I nie ważne gdzie jedzie: Nowy Jork, Praga czy Świnoujście - każda okazja jest dobra, aby zawalić znajomych tonami zdjęć (popartych egzystencjalnymi cytatami w języku angielskim) z cogodzinną częstotliwością. Najgorsze jest to, że samochwalstwo nie zaczyna się dopiero po powrocie z wakacji (uwaga w polskiej gwarze "wakacje" = "urlop" lub "wczasy"), lecz długo przed, w trakcie i jakieś 5 lat po odbytej podróży. Przechwałkom końca nie ma. Zwykły europejski wypad urasta do rangi wyjazdu na inny kontynent, a wypad za ocean porównywany jest z misją na Marsa. A jaki potem on sławny, czego to on nie jadł, czego nie pił, jakich rzeczy on nie widział, dotknijcie jego ręki, on był w Ameryce! Klękajcie narody! No i ten słynny jet lag, który konsumuje ciało i umysł już w obliczu 1 godziny różnicy czasu między ojczyzną a wakacyjną destynacją. Kochani Rodacy, skoro już cierpicie miesiącami (WOW!) na "Zespół nagłej zmiany strefy czasowej", to postarajcie się chociaż prawidłowo go nazwać: jet lag Kochani, a NIE jet leg (odrzutowa noga?).

TO TAKIE POLSKIE...
Czy bogaty, czy biedniejszy, Polak pozostanie Polakiem ze swoimi typowo polskimi przywarami, które mają swoje odzwierciedlenie również w życiu podróżniczym. No bo jak wytłumaczyć fakt, że Polacy wybierają wyłącznie oklepane i sprawdzone miejsca? Egipt, Chorwacja, Grecja, Hiszpania, Tunezja, Turcja, Włochy to dla Polaków rajskie destynacje, po których odwiedzeniu stwierdzają, że czas już zejść z tego świata, bo wszystko już zostało zobaczone. A jeśli już ktoś wystawi nos gdzie indziej, to chylcie przed nim czoła i wystawiajcie na ołtarze (suto komentując to wszystko na fejsie). A co my na te wszystkie przechwałki? No cóż, warto było poświęcić temu tematowi jednego posta, ale tak w zasadzie to jednym uchem wlatuje, a drugim wylatuje .

(Fot. KS)




Spodobał Ci się ten wpis? Polub go na Facebooku!