poniedziałek, 1 czerwca 2020

Sun of the beach - 3 najbardziej hot plaże na jakich postawiłyśmy stopy

Kto nie chciałby znaleźć się teraz na gorącej plaży, smażąc śmiało ciało w cieple czerwcowego słońca? Osoba dająca odpowiedź negatywną musi być niespełna rozumu albo mieć skłonności cierpiętnicze . I choć nie jesteśmy typami plażowiczek, to jak pizzę kochamy, oddałybyśmy wszystko, aby móc się teraz znaleźć ponownie, choćby przez chwilę, na jednej z tych "gorących" plaż, które na samą myśl podnoszą ciśnienie tętnicze. A znając naszą naturę, nie zadowolimy się zwykłą plażą. My to lubimy od razu z grubej rury. Bo jak już męczyć się na plaży, to tylko na plaży światowej sławy !

Santa Monica, Kalifornia, USA (Fot. KS)


GORĄCE INACZEJ
Poniższy trójkowy ranking nie jest bynajmniej wyliczanką 3 najgorętszych plaż na jakich miałyśmy przyjemność zagościć, lecz w naszym żargonie, tzw. plaż hot, czyli po prostu plaż, które zawsze przyciągają tłumy turystów ze względu na swą międzynarodową famę. Takich, które wyrobiły sobie status elitarny i nie schodzą z rankingu najpopularniejszych plaż świata. I nie ważne czy będziesz się na nich byczył na leżaczku czy ręczniczku, czy tylko postawisz na nich swoje syry. Ważne jest tylko to, że oddychałeś ich powietrzem, a uwierz nam, że wszyscy będą chcieli dotknąć i ucałować Twą dłoń po powrocie, niczym dłoń papieską .

[ 1 ] SANTA MONICA BEACH
Być może na pierwszy rzut ucha sama nazwa nic Ci nie mówi, ale uwierz nam, że ta plaża to absolutny mit. A raczej absolutny Mitch, bo to właśnie po niej pomykał David Hasselhoff (filmowy Mitch) wraz z całą ekipą ratowniczą filmu "Słoneczny patrol". Kalifornijska plaża w Santa Monica (Los Angeles) jest zatem mitem sama w sobie. I choć nie ma na niej tłumu turystów smażących tyłki na plażowym piasku, to każdy odwiedzający stąpa po niej tylko z jedną myślą: "O Matko Bosko, stoję na plaży gdzie był kręcony Baywatch!", obserwując czy z oddali nie biegnie przypadkiem w jego kierunku niezwykle inteligentna Pamela (dla Panów) i Mitch (dla Pań), aby go uratować. A jeśli dodać do tego poniższe widoki chatki na kurzej stopce:

(Fot. KS)


...i zółtego samochodziku w roli patrolu pilnującego porządku na plaży, to efekt Baywatcha zostaje całkowicie zachowany, nawet po wielu latach od wyjścia tego słynnego serialu na światło dzienne!

(Fot. KS)


[ 2 ] MIAMI BEACH
Welcome to Miami, Bienvenidos a Miami! Will Smith wiedział co śpiewał!

All night, on the beach till the break of dawn 
(Całą noc na plaży do białego rana)


W skrócie: nawet znani i lubiani piosenkarze podpowiadają, że na Miami Bycz warto byczyć się jako w dzień tak i w nocy . W zasadzie do Miami jedzie się tylko w jednym celu: aby się mega zrelaksować. Być w Miami i nie zasmakować życia plażowego to tak jak być w Rzymie i nie widzieć Koloseum. Tutaj jesz, opalasz się - opalasz się i jesz. I tak w kółko. Kto nie chciałby poddać się takiej słodkiej, codziennej rutynie? Chyba tylko my, bo jak zwykle wolimy być w ciągłym ruchu .

(Fot. KS)


(Fot. KS)


[ 3 ] COPACABANA BEACH
Przybij piątkę, jeśli już sama nazwa przyprawia Cię o zawrót głowy. Spokojnie, tutaj nie dadzą Ci kopa w caban, ale raczej pokażą całą esencję brazylijskiej plaży. Tej plaży nie da się nie znać ze słyszenia. Niby zwykła "bycz", a jednak jej charakterystyczne otoczenie czyni ją jedyną w swoim rodzaju.

(Fot. KS)


Dodaj do tego seksowne tyłeczki brazylijskich panienek (dla Panów) i śniadych, plażowych sprzedawców (dla Pań), a stwierdzisz, że Jezus naprawdę Cię kocha. Jezus z Rio oczywiście .

VAMOS A LA PLAYA
Irena Santor miała rację: już nie ma dzikich plaż. Są za to plaże, jak te wyżej wymienione, które wywołują dziką i nieposkromioną chęć znalezienia się na nich choćby z samej chęci stąpania po najsławniejszym piachu świata. I choć piach piachowi jest równy, a słońce tak samo zad opala, to zdecydowanie lepiej grzać tyłek na jednej z nich tylko po to, aby móc po prostu powiedzieć: "Ja tam byłem". A jeśli nadal upierasz się przy swoim i utrzymujesz, że wolisz Międzyzdroje, to znaczy że musi być z Ciebie niezwykle uparty "Sun of the beach" .



Spodobał Ci się ten wpis? Polub go na Facebooku!



Odwiedź nasz KShop i kup Presety do Adobe Photoshop! [ KLIK ]

✈ Leć ✈


środa, 11 marca 2020

Koronawirus we Włoszech: mission possible

Znasz to uczucie? Ten moment w ciągu nocy, kiedy przeżywasz koszmar senny, jednak Twoja podświadomość jest na tyle trzeźwa, że potrafi odróżnić fikcję od rzeczywistości? Ten moment, kiedy Twoja podświadomość mówi Ci, żebyś się ocknął a Ty, zlany potem, budzisz się i mówisz sam do siebie: "Spokojnie, to tylko zły sen". Tak właśnie czujemy się teraz, po wejściu w życie zaostrzonych przepisów w całych Włoszech, mających na celu powstrzymanie rozprzestrzeniania się koronawirusa. Z taką jednak różnicą, że to nie jest zły sen. To dzieje się naprawdę! Z tego snu nie da się już obudzić...

(Fot. KS)


Z WŁOSKIEJ KRONIKI
I pomyśleć, że 7 miesięcy temu szczerzyłyśmy się do zdjęć na Wyspie Wielkanocnej, Italia była jedną z najchętniej odwiedzanych destynacji turystycznych, a świat stał otworem przed wszystkimi! W jednej chwili wszystko zmieniło się diametralnie: kraje barykadują swoje granice, ilość osób zarażonych i ofiar rośnie jak grzyby po deszczu, a światem zawładnęła panika. Nigdy nie sądziłyśmy, że do tego dojdzie. Zakaz przemieszczania się z gminy do gminy, zamknięte szkoły, kina, teatry, muzea (i można by tak wymieniać co jeszcze), zakaz odprawiania mszy (w tym mszy żałobnych), zakaz prowadzenia barów i restauracji po godzinie 18. W jednej chwili wiecznie żywe włoskie ulice zamieniły się w pustynię. Możesz krzyczeć ze wściekłości, przeklinać pacjenta zero, który niczym Marian Kociniak rozpętał 2 wojnę światową, rwać włosy z głowy i wpadać w panikę przed tym, co Cię jeszcze czeka. To wszystko możesz... Czego jednak nie możesz to wychodzić z domu jeśli naprawdę nie musisz! Zaciskamy zatem zęby, nawet w obliczu rozłąki między nami (mieszkamy w 2 różnych gminach) i czekamy na dalszy rozwój sytuacji. W końcu każda epidemia ma swój szczyt. Teraz ważne jest opanowanie sytuacji kryzysowej, z którą jak widać Włosi nie do końca potrafią sobie radzić.

DLACZEGO ONI? - ZBIOROWY GWAŁT
Warto jednak powiedzieć kilka słów w odpowiedzi na pytanie, które zadaje sobie obecnie cały świat: "Dlaczego do cholery Włochy"? Dlaczego to właśnie ten kraj stał się "parchem" Europy? Kto choć trochę podróżuje po świecie, ten może wyciągnąć łatwe wnioski. Włochów wszędzie pełno! Włochów ciężko jest podporządkować, ciężko zamknąć ich w słoiku. Typowe lekkoduchy. Są jak padalce: odcinasz łeb, gryzie dupą. Cecha ta (która po wielu latach mieszkania w Italii udzieliła się również i nam), niezwykle ważna dla prowadzenia kwitnącego życia towarzyskiego (które, nie ukrywajmy, nie ma sobie równych w skali światowej), okazała się niestety zgubna w sytuacji kryzysowej narzucającej kwarantannę, która nie dość że została wprowadzona zbyt późno, to na dodatek była masowo gwałcona. Dlatego więc POLAKU ZAMKNIJ SIĘ! Zamknij się w porę, zanim będzie za późno. Zamknij wszystko co można, aby zapobiec niepotrzebnym śmierciom. Zareaguj wcześniej! Rozsiądź się w swoim domu niczym król i przeczekaj w gronie rodziny ten trudny dla wszystkich okres. Nadal nieprzekonany? Naszym dziadkom kazano iść na wojnę - nam każą siedzieć na kanapie! Dodaj dwa do dwóch!

(Fot. KS)


DLACZEGO ONI? - ZBIOROWA PANIKA
Strach złym doradcą. Jak na złość 3 dni temu, w zawrotnym tempie zaczęło rozprzestrzeniać się nagranie rzekomego pracownika turyńskiego szpitala, opisującego dramatyczną sytuację na oddziale reanimacji, gdzie to na lekarzach miałaby leżeć odpowiedzialność decydowania kto dostanie respirator a kto nie, z uprzywilejowaniem młodszych osobników, mających większe szanse na przeżycie. Zanim jednak nagranie zostało zdementowane przez prawdziwych profesjonalistów w dziedzinie, zdążyło namieszać w zupie i wywołać niezły zamęt. Dzień po nim nadeszła definitywna wiadomość, tym razem prawdziwa: Zakaz wychodzenia z domu bez sensownego usprawiedliwienia! Właśnie po to, aby czarny scenariusz opisywany w nagraniu nie wszedł w życie. Lepiej późno niż później. Cóż za życiowy paradoks: zamknięcie niemalże wszystkiego otworzyło oczy wielu osobom i uświadomiło im, że sytuacja jest naprawdę nieciekawa. Zrezygnowanie z jakże ważnego dla Włochów życia towarzyskiego, codziennych uścisków dłoni czy też 2 słynnych buziaków na powitanie i pożegnanie, być może i doprowadziło do karykaturyzacji kraju, jednak bezpieczeństwo ponad wszystko! Czas już przecież było zadać sobie pytanie: wolisz być gburowaty i żywy, czy towarzyski na cmentarzu?

DLACZEGO MY?
Titanic na którym się znajdujemy wciąż tonie. Żeby ujrzeć pierwsze rezultaty przymusowej kwarantanny potrzeba co najmniej 14 dni. Jeszcze nie osiągnęliśMY szczytu, jeszcze nie odnotowaliśMY polepszenia sytuacji. Jedno jest jednak pewne: Włochy to MY! Teraz, bardziej niż kiedykolwiek czujemy się częścią tego kraju. Nawet na początku epidemii nie przeszło nam przez myśl, aby stąd uciekać, zanim zamkną wszystkie granice. To jest NASZ kraj. Kraj który przyjął nas pod swoje skrzydła, kraj który pozbawił nas wszelkich kompleksów, kraj który wykształcił nas na wyższej uczelni, kraj dzięki któremu wzbiłyśmy się do lotu (dosłownie i w przenośni), jednym słowem kraj z którym się utożsamiamy! I nawet gdybyśmy wiedziały kilka lat naprzód o największej koncentracji koronawirusa we Włoszech, z pełną świadomością osadziłybyśmy się jeszcze raz tutaj! Jesteśmy Polkami, ale to tutaj bije nasze serce!

Tymczasem Chiny w najlepsze zbliżają się do całkowitego opanowania epidemii. Można by powiedzieć: "Gdzie diabeł nie może tam Chińczyka pośle". A dokładniej: pośle do Włoch, bo w ostatnich godzinach wyszła informacja o podarowaniu Włochom przez Chiny zawrotnej liczby respiratorów i maseczek ochronnych. Dodatkowo, chińska ekipa lekarska wybiera się tutaj, aby pomóc nam w rozprawieniu się z tym świństwem. Trzymamy zatem kciuki za powodzenie całej operacji, ale przede wszystkim za rozsądek ludzki, bo bez niego nawet najlepszy lekarz nie opanuje tej krytycznej sytuacji.

Nie chcemy wyjść na jakieś cholerne koronocelebrytki. W końcu piszemy już drugi raz z rzędu artykuł o koronawirusie... Czułyśmy się jednak zobowiązane wyrazić nasze zdanie. Covidzie-19, nadzieja na pozbycie się ciebie nas nie opuszcza! Za jakiś czas zostaniesz pokonany, a MY upijemy się normalnością, pocałunkami, uściskami i codziennymi problemami do pokonania. Upijemy się życiem. Musimy jedynie współpracować! I nie tylko Włosi, lecz wszystkie kraje, aby świat mógł ponownie stanąć przed wszystkimi otworem. Czas leczy chorych, czas leczy rany. Czekamy na rozwój sytuacji i lepsze jutro. PRZEŻYJEMY-ZOBACZYMY ツツ!



Spodobał Ci się ten wpis? Polub go na Facebooku!



Odwiedź nasz KShop i kup Presety do Adobe Photoshop! [ KLIK ]

✈ Leć ✈


środa, 26 lutego 2020

Włochy Made in China: koronawirus czyli relacja z Italii we 12 punktach wierszem

Mamy to! Ten zwrot, często używany do podkreślenia osiągnięcia czegoś superowego, dziś przybiera całkiem inne oblicze. Jak wilk z Czerwonego Kapturka w przebraniu babci... Dokładnie, bo w tym przypadku osiągnęliśmy coś, czym nie wypada się zbytnio chwalić: koronawirus opanował Włochy, a tym samym Europę! Kolejny produkt "Made in China" łamie wszelkie granice i rozchodzi się po całym świecie niczym sztafeta w stylu "podaj dalej". Ale czy naprawdę jest się czego bać? O tym jak naprawdę wygląda nasze życie na terenie Italii, o naszym zdaniu na ten temat i jak ogólnie przebiega "koronacja" Włoch właśnie w tym artykule.

(Fot. KS)


Koronawirus. To przeklęte słowo pojawia się dosłownie wszędzie: prasa, telewizja, radio... Wszyscy na prawo i lewo trąbią tylko o tym. Chiński wirus z Wuhan doprowadza do psychozy każdą część świata, przywołując na myśl wizje wyciągnięte żywcem z apokalipsy. A my? Cóż, jak na prawdziwe pasjonatki podróży przystało, zwieszamy głowy i pokornie akceptujemy żywe kultury międzynarodowych wirusów. Jest jednak coś czego nie akceptujemy: to medialne sidła zastawiane na zwykłych ludzi, takich jak Ty czy my, które nie wiedzieć czemu, codziennie podkręcają cały terror, malując czarne scenariusze. Czy koronawirus to naprawdę twór nie z tej ziemi zbierający potężne żniwo? Czy wszyscy jesteśmy skazani na zagładę? Tak! Ale tylko wtedy, jeśli damy się zmanipulować!

UKORONOWANIE GŁUPOTY - MEDIALNA NAGONKA
Telewizja stylizuje Włochy na kraj, w którym żeby wyjść po zakupy trzeba robić slalom między ścielącymi się trupami. Wszyscy trąbią o klęsce żywiołowej we Włoszech, pokazując wyrwane z kontekstu przypadki i migawki. Czy to prawda? Tak się składa, że żyjemy w północnych Włoszech i jedyne co odnotowałyśmy na dzień dzisiejszy to wirus ludzkiej głupoty, próbujący utrudnić życie zwykłym mieszkańcom. Z jednej strony pozamykane szkoły, uniwersytety, kina, urzędy i inne centra masowych spotkań ludności, z drugiej strony normalne życie wiosek i miast, nie mające nic wspólnego z tym o czym rozwodzą się media. Fakt, obecnie Włochy są krajem w którym zwykły dialog między dwiema osobami sprowadza się do spekulacji na temat koronawirusa. Prawdą jest również, że odgórna decyzja pozamykania wszystkiego niesie za sobą łańcuszkowe konsekwencje w postaci ludzi opróżniających w zawrotnym tempie półki sklepowe, obawiających się sytuacji w której "wielki brat" zarządzi domową kwarantannę. Medialny "taniec Chochoła" udzielił się dosłownie każdemu. W pierwszych paru dniach po pojawieniu się wirusa na terenie Włoch również i nam. Jednak ten etap mamy już za sobą... Pogrążone we wstydzie spowodowanym poddaniu się opinii publicznej, obserwujemy uważnie zachowanie Włochów i stwierdzamy, że większość z nich podchodzi do tego neutralnie, nie rezygnując z dotychczasowego trybu życia. Są jednak i tacy, którzy zmanipulowani przez media, niczym terminatorzy rządzą się własnymi prawami, bijąc się o produkty spożywcze czy przechodząc do rękoczynów w odniesieniu do każdego napotkanego Chińczyka. Opinie są podzielone, jednak obecnie powinniśmy słuchać nie mediów, lecz ekspertów w dziedzinie.

NIEPOKALANA POLSKA
Dziennikarze (często aspirujący do Nagrody Pulitzera) i media żerują na ludzkiej niewiedzy podając do informacji, że koronawirus omija Polskę szerokim łukiem. Jacy to my jesteśmy wspaniali, jacy niepokalani! Jednocześnie zapewniają, że Polska jest przygotowana na walkę z pchającą się drzwiami i oknami zarazą.

(Fot. KS)


Cóż za niezawodny system lecznictwa! Chylcie nam czoła inne europejskie narody! A teraz pytanko na szybko: a na jakiej podstawie stwierdzono brak koronawirusa w Polsce? Dlatego, że nasza populacja jest wyższa czy ładniejsza? Kluczowa różnica między Polską a Włochami jest taka, że Włosi wydają krocie na przeprowadzanie bezpłatnych testów wykrywających wirusa wśród podejrzanych osobników. Dane z dnia 25.02.2020 mówią jasno: Włochy wykonały ponad 8600 testów! (dla porównania we Francji wykonano ich jedynie 475). A ile takich testów zostało wykonanych w Polsce? W porównaniu z Włochami wykonano ich kilka! Czy Polacy naprawdę myślą, że jedynym sposobem na wykrycie koronawirusa jest strzelenie w skroń termometrem osobom przylatującym z innego kraju? Nie bądźmy naiwniakami! Polska została już dawno "ukoronowana"! Fart polega jedynie na tym, że znikoma ilość wykonanych testów nie potwierdziła jeszcze żadnego przypadku, a Ci którzy złapali wirusa, nawet o tym nie wiedzą i chodzą luzem rozsiewając zarazę w postaci grypopodobnych dolegliwości. Summa summarum: naiwniacy się radują, że żyją w bezpiecznym kraju, a jak ktoś wyciągnie nogi, to cały incydent przypisywany jest innym dolegliwościom (głównie powikłaniom po grypie), ponieważ w naszej "czystej" Polszy wira nie ma! C'est la WIR !

DEKALOG ZACHOWANIOWY: PODAJ DALEJ JAK WIRUSA
Zdajemy sobie sprawę, że powyższe dane niedługo będą nieaktualne. Ilość testów wykonanych na włoskich obywatelach rośnie jak grzyby po deszczu, tak samo jak ilość zarażonych i zgonów nieprzygotowanych na to jednostek. Tak, bo koronawirus okazuje się być zasadniczo łagodny w przebiegu u osób poniżej 60 roku życia, cieszących się dobrym stanem zdrowia. Ma zatem znikomy wpływ na dzieci i młode osoby. Zagrożone mogą się jednak czuć osoby starsze, osłabione terapiami, a tym samym osoby o obniżonej odporności. Jednak myśląc racjonalnie, nawet "zwykła" grypa i każda inna choroba może mieć fatalny wpływ na takie jednostki. Jedno jest jednak pewne: wirus znajduje się dosłownie wszędzie i nic i nikt nie potrafi już go zatrzymać. Nie trzeba być również wróżką, aby przewidzieć, że Polska niedługo ogłosi oficjalnie pojawienie się koronawirusa w kraju. Z koronawirusem przyjdzie nam żyć jeszcze przez długo, podobnie jak z grypą. Miejmy jednak nadzieję, że zbliżająca się wielkimi krokami wiosna zmniejszy ilość zachorowań, co okazuje się jak najbardziej racjonalne nawet w przypadku zwykłego przeziębienia. Niemniej jednak do wiadomości wszystkich publikujemy słynny dekalog reguł włoskiego Ministerstwa Zdrowia, których należy przestrzegać, aby zmniejszyć prędkość rozprzestrzeniania się zarazy. Wszystko to wierszem naszego autorstwa, abyś mógł lepiej i szybciej zapamiętać:

[ 1 ] Utrzymuj higienę dłoni, nie zapominaj o nich
[ 2 ] Reguła do uszanowania: nie przebywaj w zasięgu osób z problemami oddychania
[ 3 ] Skończ z głupimi lękami: po prostu nie dotykaj oczu, nosa i ust brudnymi rękami
[ 4 ] Kolejna rzecz do zapamiętania: zakrywaj nos i usta podczas kichania
[ 5 ] Nawet gdy okazja się nadarza, nie bierz antybiotyków bez zaleceń lekarza
[ 6 ] Coś dla panikujących: czyść wszystkie powierzchnie z użyciem środków dezynfekujących
[ 7 ] W maskę musisz być wyposażony, tylko gdy jesteś już zarażony
[ 8 ] Zapamiętaj koniecznie: paczki otrzymywane z Chin nie są niebezpieczne
[ 9 ] Skontaktuj się z lekarzem, tylko gdy Twój termometr gorączkę wskaże
[ 10 ] Nie rób z siebie świra: zwierzaki nie roznoszą koronowira

W związku z tematem obecnego wpisu czujemy się jednak zobowiązane dodać do kompletu kolejne 2 punkty:

[ 11 ] Nie panikuj: to nie pomoże, będzie tylko gorzej
[ 12 ] Tylko głos Twego rozsądku pomoże pozbyć się tego wątku

(Fot. KS)


KORONAŚWIRUS: USIADŹ NA TYŁKU I RUSZ GŁOWĄ
Nie wiemy kto tym wszystkim steruje, nie wiemy kto pociąga za sznurki, jedno jest jednak pewne: ktoś chce nas ostro zastraszyć, a jeśli nie wiesz o co chodzi to z reguły chodzi o pieniądze. Media zbijają kasę na wiadomościach, sklepy zbijają kasę na masowych zakupach, a firmy produkujące chemikalia - na środkach dezynfekujących. Tylko Stwórca wie, kto jeszcze zbija kasę i na czym! Dodatkowo wczoraj we Włoszech ujrzała światło dzienne wiadomość, że Amerykanie są już u progu wydania cudownej szczepionki, którą zaczną niedługo "częstować" najbardziej zapalonych ochotników! Szkoda tylko, że przybysz z Wuhan (podobnie jak wirus grypy) cały czas mutuje, a tym samym szczepionka będzie wyrządzała więcej szkód dla organizmu niż sam wirus! Usiądź zatem spokojnie, postaraj się wyciszyć i pomyśl o danych statystycznych. Ile osób umiera codziennie na powikłania po zwykłej grypie czy inne dolegliwości? Ile osób umiera codziennie w wypadkach samochodowych? A ile osób i przede wszystkim w jakim przedziale wiekowym umarło na koronawirusa? Nie daj się zastraszyć, nie daj się ześwirować! Myśl rozsądnie - nikt tego za Ciebie nie zrobi! I pamiętaj, że od nadmiaru mediów można dostać jedynie świra! 

Brawo! Dobrnąłeś do końca tego wpisu! Mamy zatem dla Ciebie pewną wiadomość: czytając go zostałeś zainfekowany! Wierzysz w to? A co gdyby prasa czy inne media masowego przekazu próbowały Ci wpoić, że koronawirus przenosi się nawet drogą internetową? Pewnie wszyscy byśmy to łyknęli i stali w długiej kolejce, aby rzucić się z mostu, bo "sterowani jesteśmy wciąż"? Omamiony medialnymi pierdołami mógłbyś wtedy o sobie powiedzieć niczym Zenek z "Nie ma mocnych": "Przychodzę nie wiadomo skąd, nie wiadomo kto, z pustymi rękami… Ale za to z pełną głową!" Głową nabitą medialnym gównem! I tego się NIE trzymajmy ! Pozdrawiamy z tonącego Titanica! CIAO ツツ!!!



Spodobał Ci się ten wpis? Polub go na Facebooku!



Odwiedź nasz KShop i kup Presety do Adobe Photoshop! [ KLIK ]

✈ Leć ✈


piątek, 14 lutego 2020

Święty Walnięty: Co zrobiłbyś dla miłości?

Inspirację można znaleźć prawie wszędzie. I tak oto dzisiejsze święto zakochanych przywołało nam na myśl znaną reklamę Diora z piękną Natalie Portman w roli głównej, pytającą się zalotnie na jej końcu: "A Ty? Co zrobiłbyś dla miłości?" Wprowadziła nas ona niejako w zadumę, bo przecież my bardzo, ale to bardzo dużo zrobiłyśmy dla miłości... Wstrzymajcie oddech bo zamierzamy przedstawić Wam 3 najbardziej szalone rzeczy, które zrobiłyśmy dla, albo raczej z miłości. Do podróżowania oczywiście!

(Fot. KS)


♥ AND YOU, WHAT WOULD YOU DO FOR LOVE? ♥


[  1 ] KRÓLOWE PRZESTWORZY: EKSTREMALNY LOT HELIKOPTEREM
Wielki Kanion Kolorado, pogoda pod psem i my, napalone na niezapomniany przelot nad tą piękną atrakcją Arizony. Kogo obchodzi, że pogoda nie dopisuje. Kogo obchodzi, że centra helikopterowe zamykają loty z powodu złych warunków atmosferycznych. My chcemy wsiąść na pokład jakiegokolwiek helikoptera, który zdecyduje się nas załadować! Ostatecznie udało nam się znaleźć jednego przewoźnika, który nie stawiał oporów i spełnił nasze podniebne marzenie. Lot z pompą można powiedzieć: nasz pierwszy w życiu lot helikopterem, a za oknem plucha i silny wiatr. Podejrzewamy, że podwójna dawka adrenaliny jaka wydzieliła się do naszego organizmu tamtego dnia sprawiła, że zwariowałyśmy doszczętnie, decydując się na czyn numer [ 2 ].

(Fot. KS)


[ 2 ] KSIĘŻNICZKI NA ZIARNKU PROCHU: WIZYTA W FAWELI
Osobom nieobeznanym z tematem precyzujemy, że fawela to brazylijska dzielnica slamsów i nędzy. Nie jest nowiną, że Brazylia to kraj o wysokim stopniu przestępczości. Tutaj nie możesz czuć się bezpiecznie nawet w centrum miast, a co dopiero w fawelach, których nawet miejscowi ludzie unikają jak ognia! Mieszkańcy faweli są równie biedni co niebezpieczni i dokładnie "skanują" każde niepożądane wejście do swego "królestwa". Ale ponieważ my mamy nierówno pod sufitem, postanowiłyśmy zrobić wszystko, aby zobrazować życie brazylijskiej faweli (po co i jak to się dokładnie odbyło opiszemy w jednym z kolejnych postów). Powiemy tak: tylko tutaj czułyśmy się dosłownie jak księżniczki na ziarnku prochu. Bo ciężko jest się skupić na otoczeniu, gdy wkoło Ciebie krążą podejrzane osobniki z karabinem pod pachą. W tamtym momencie modliłyśmy się o bezszwankowe wyjście na własnych nogach z faweli (nie mylić z wyjściem nogami do przodu), a tuż po wyjściu z faweli o to, aby do naszych głów już nigdy więcej nie wdzierały się takie głupie pomysły. Na nic jednak nasze modlitwy, bo durne głowy zabieramy ze sobą w każdą podróż .

(Fot. KS)


[ 3 ] KRÓLOWE ŚNIEGU: PARADOWANIE PO LODOWCU
Gdziekolwiek nie jedziemy, zawsze jesteśmy tego samego zdania: jak zwiedzać to dokładnie! Taką właśnie myślą kierowałyśmy się również podczas naszej wyprawy na wyspę Svalbard (Spitsbergen). A co będziemy czekać na jakiegoś przewodnika! Same pójdziemy odwiedzić piękny i potężny lodowiec! Kurta na grzbiet, torba na ramię i w drogę! Mina przewodnika bezcenna, gdy dowiedział się o naszej cudownej, dwugodzinnej wyprawie. Bo okazało się, że oprócz torby na ramię powinnyśmy założyć jeszcze...strzelbę. Tak na wszelki wypadek, coby obronić się przed bliskim spotkaniem pierwszego stopnia z niedźwiedziem. W tamtych rejonach to normalka. Tam wszyscy miejscowi mają strzelbę na swoją obronę. Rozpamiętując to wydarzenie, ta cała sytuacja przysparza nas o dziki śmiech, ale jeśli lepiej pomyśleć było to porównywalne ze skokiem na bungee...bez bungee. Perfekcyjnie od...odwalone ! Jednak skoro tu jesteśmy i to piszemy, to znaczy że i ta akcja zakończyła się dla nas powodzeniem. Jak widać powiedzenie "Głupi ma zawsze szczęście" leży na nas jak ulał .

ŚWIĘTY WALNIĘTY
Uwzględniając powyższe przykłady można stwierdzić jedno: a taki z nas w skrócie Święty Walnięty, bo z perspektywy czasu przyznajemy, że decydując się na takie ryzyko byłyśmy tak walnięte, że niejednego świętego by ruszyło. Chociaż pewnie, znając naszą naturę, gdybyśmy ponownie stanęły przed możliwością powielenia tych samych błędów, to z pewnością zdecydowałybyśmy się zabisować . No ale czego nie robi się z miłości...

Nawiązując jednak do dzisiejszego dnia Świętego Walentego mamy dla Ciebie 2 odjechane rady:
Jeśli w Walentynki nie jesteś zakochany, nie przejmuj się... Na Wszystkich Świętych też nie musisz być martwy ! I to ma sens!
A jeśli kochasz dwie osoby naraz, wybierz tę drugą, bo gdybyś naprawdę kochał tę pierwszą, to nie zakochałbyś się w tej drugiej! Logiczne, prawda?

A Ty? Co zrobiłbyś z miłości do podróżowania? My najchętniej pojechałybyśmy na koniec świata z przesiadką na księżycu . A jaka jest Twoja odpowiedź?



Spodobał Ci się ten wpis? Polub go na Facebooku!



Odwiedź nasz KShop i kup Presety do Adobe Photoshop! [ KLIK ]

✈ Leć ✈


sobota, 8 lutego 2020

Oszukiwany, oszukiwana, czyli w jakich krajach łatwo zrobić Cię w konia

Bycie turystą to wspaniała rzecz. Jeśli znajdujesz się obecnie na zagranicznym wyjeździe, możesz doświadczyć osobiście pozytywnych stron stąpania po obcej ziemi. Możesz poznawać nowe kultury, robić niepowtarzalne zdjęcia i cieszyć się miejscowymi delicjami, niezależnie od tego w jakim zakątku naszego globu obecnie się znajdujesz. Jednak czy wiesz, że mimo Twoich starań bycia wzorowym turystą, możesz być teraz oszukiwany/oszukiwana? W dzisiejszym poście wymienimy 3 kraje, w których naszym zdaniem można najczęściej paść ofiarą oszustw skrojonych na miarę dla turystów. Oszustw, które potrafią zmieść niejeden uśmiech z twarzy.

(Fot. KS)


Na wstępie ustalmy jedną rzecz: nie ma na świecie typowych ziem obiecanych, gdzie możesz czuć się kompletnie bezpieczna/bezpieczny. Wszędzie mogą na Ciebie czyhać nieprzychylni ludzie, którzy chętnie wykorzystają Twoje niedomagania językowe oraz brak wiedzy na temat kraju, w którym się znajdujesz. Prawdą jest jednak to, że istnieją kraje bardziej i mniej przychylne turystycznie i to właśnie o tych mniej przychylnych postaramy się Wam wspomnieć w oparciu o nasze doświadczenie, w 3 fundamentalnych punktach.

[ 1 ] EGIPT
Egipt: fajny kraj. Egipcjanie już niekoniecznie. Każdy wyjazd do Egiptu stawiał na naszej drodze niemiłych osobników szukających byle jakiej sposobności zrobienia nas w przysłowiowego konia. Egipcjanie mają jedną ważną zasadę w rozpoznawaniu turystów-świeżaków: jesteś biały jak mozzarella? W takim razie zjechałeś do Egiptu dziś albo maksymalnie wczoraj (fakt potwierdzony przez miejscowego przewodnika)! Równanie jest więc proste: trzeba jak najszybciej zacząć pastwić się nad Twoją osobą, zanim wyostrzysz swoją turystyczną czujność na wszelkiego rodzaju oszustwa. A oszustwa dotyczą ma się rozumieć pieniędzy. Takich turystów Egipcjanie porywają w mig. Chcesz przejechać się na wielbłądzie? Ok, wszystko jest dla ludzi, jednak ustal cenę takiej usługi zanim wsiądziesz na wielbłąda, zaznaczając, że w cenę ma być wliczone również zejście z wielbłąda! Tak, tak, zwyczaj ten często praktykowany jest pod piramidami, jednak miej oczy szeroko otwarte, również w innych częściach Egiptu, gdzie w koszt za wejście na wielbłąda NIE jest wliczone zejście z tego pięknego zwierza! Uważaj też na sprzedawców biżuterii. Większość z nich tylko czeka na to, żeby wcisnąć Ci nic nie warty produkt w postaci naszyjnika czy kolczyków, zachwalając jaki to bardzo cenny i magiczny kamień stanie się za chwilę Twoją własnością . Wszystko to oczywiście w cenie skrojonej specjalnie na Twoją miarę. Pomińmy już fakt bezczelnych zachowań męskich osobników, uskuteczniających głupie podśmiechujki i sprośne komentarze po arabsku, za każdym razem gdy widzą atrakcyjną, przyjezdną kobietę. Po prostu świństwo!

[ 2 ] CHILE
Oszustwa równie wspaniałe co kraj. Powiemy krótko: uważaj na taksówkarzy! Oni również potrafią oszacować z niezawodną dokładnością od kiedy jesteś w Chile. Jeśli możemy dać Ci radę: nie wglądaj się w pieniądze jak sroka w kość podczas zapłaty (zdemaskuje to tylko Twoją nieznajomość chileńskiej waluty), lecz zapoznaj się nieco z banknotami tego kraju zanim wsiądziesz na pokład chileńskiej złotówy . Mówimy to z doświadczenia osób, które padły ofiarą taksiarza z Santiago de Chile. Po zapłaceniu mu należnym banknotem grubo na wyrost, dostałyśmy wręcz śmieszną resztę, nieadekwatną do banknotu którym zapłaciłyśmy! Na nic nasze tłumaczenia w stylu: "Dałam Ci 50 tysięcy, masz mi wydać 40 tysięcy!" Jego wersja była znacznie inna: "Nieeeeee, dałaś mi 30 tysięcy!" Trik trochę słaby z punktu widzenia człowieczeństwa, ale jeśli wziąć pod uwagę łatwy cel w postaci turysty, bardzo opłacalny dla oszukującego. Tutaj albo będziesz się kłócił i wzywał pały w kraju którego nie znasz (z rezultatem niespodzianką), albo po prostu machniesz ręką i wysiądziesz z Taxi, pozdrawiając sowicie złotówę w języku polskiej łaciny (co też uczyniłyśmy) .

[ 3 ] WŁOCHY
Myśleliście że takie bezczelne zachowania są przywarą krajów znajdujących się na innych kontynentach? Błąd! Nasza "święta" Europa również ma niejednego turystę na sumieniu. Weźmy na przykład takie Włochy... Typowy sprzedawca w miejscowościach turystycznych doskonale wie jak rozpoznać niedoświadczonego turystę. Specjalnie "ciągnie turystę za język", zadając mu jakiekolwiek pytania, aby oszacować jego poziom władania językiem włoskim. Jeśli rozumie wszystko, nawet jeśli nie ma dobrego, włoskiego akcentu, to wypuszcza go ze swoich szponów, natomiast jeśli kompletnie nie rozumie co się do niego mówi, w jego głowie zapala się zielone światło: OSZUKAĆ! I tak oto człowieku płacisz np. 10 euro za małą kawkę . Ze względu na długi staż w tym kraju oraz całkowity brak obcego akcentu tego typu oszustwa już nas nie dotyczą, jednak na początku naszej włoskiej przygody wielokrotnie padałyśmy ofiarami tego typu przekrętów.

OSZUKIWANY → POSZUKIWANY
Podsumowując: zagraniczne podróże potrafią czasami mieć 2 twarze. Nie ukrywajmy: z tyłkiem przy ścianie w obawie przed wy...wykorzystaniem trzeba czasami chodzić nawet we własnym kraju. Jednak są kraje (takie jak te wymienione powyżej), które wręcz przeginają, wykorzystując na maksa Twój status turysty i próbując zakpić sobie z Ciebie na każdym kroku. W takiej sytuacji możesz pokornie pochylić głowę, poddając się niesprawiedliwemu losowi, albo walczyć dzielnie o swoje, próbując zdemaskować nieuczciwe zamiary Twojego rozmówcy. W walce o swój honor turysty i przekonania uważaj jednak, aby "oszukiwany, oszukiwana", w wyniku Twojej waleczności, nie zmutowało do "poszukiwany, poszukiwana"...listem gończym .

(Fot. KS)




Spodobał Ci się ten wpis? Polub go na Facebooku!



Odwiedź nasz KShop i kup Presety do Adobe Photoshop! [ KLIK ]

✈ Leć ✈


czwartek, 9 stycznia 2020

Podróżuję więc śmierdzę? Kilka słów o naszym stylu podróżowania

Furia w nas wzbiera już od dawna. Ze złości para wydostaje się uszami. To trwa latami! TV, radio, wszystkie media społecznościowe i ciągle ta sama cholerna śpiewka: co zrobić aby tanio podróżować? Stara śpiewka, która od lat podnosi nam ciśnienie w żyłach. Ale teraz już dość! Czarę goryczy przelewają pierdoły wysłuchane w znanej śniadaniówce! Chcesz wiedzieć co o tym myślimy? Zatem niniejszym zapraszamy Cię do lektury szanowny obywatelu .

(Fot. KS)


Jak podróżować daleko mimo braku kasy? To pytanie zadaje sobie prawie każdy w dzisiejszym świecie, którego ramy wyznaczają media społecznościowe i totalne odmóżdżenie. Pytanie tak samo niedorzeczne jak: "Co zrobić, aby się nie narobić a zarobić?" Typowe rozumowanie Ferdka Kiepskiego, a odpowiedź jest chyba tylko jedna: kto nie ma miedzi, ten w domu siedzi! Okazuje się jednak, że niektóre jednostki nie godzą się ze swoim losem niedomagających finansowo i próbują wszelkich sposobności, aby przejechać się "To the moon and back" (Na księżyc i z powrotem) z jednym dolarem w kieszeni. I tutaj nasuwa się zasadnicze pytanie: Jak one zamierzają to zrobić? Odpowiedź jest równie zaskakująca co pytanie: otóż zamierzają śmierdzieć!

TANIE PODRÓŻOWANIE
"Tanie podróżowanie". Ładnie brzmi, ładnie...
 "Sranie w banię" też się rymuje, ale wcale fajne nie jest. Do tego tematu powracamy niejako 2 raz (tyle że nieco pod inną postacią), bo już kiedyś przelałyśmy swoją furię na bloga w tym oto artykule [Klik] Jednak jak tu nie powielać tematów, skoro koszmar taniego podróżowania pojawia się na każdym kroku? W popularnej śniadaniówce błyskotliwi goście radzący jak taniej podróżować w nowym roku. Aż oczy wywracają nam się na lewą stronę.

Rada z tyła nr 1:
Oni: W dzisiejszej dobie mediów społecznościowych to naprawę proste! Wchodzisz na fejsbuka i wyszukujesz w grupach osoby poszukujące kompana do podróży. Razem wychodzi taniej!
My: A co my rodziny nie mamy, żebyśmy musiały przymusowo parować się z kimś obcym (być może z seryjnym mordercą)? Brzmi trochę jak: "Nie mam sobie z kim zrobić dziecka, więc idę do banku nasienia". Nie z nami takie numery!

Rada z tyła nr 2:
Oni: Wybieraj hostele. Będzie taniej.
My: Oj tak, wybieraj hostele! Będzie lepiej śmierdziało! Jeszcze tak nie przeskrobałyśmy, żebyśmy musiały spać na koi więziennej i latać za każdą potrzebą do łazienki na korytarzu, dzieląc ją z tysiącem innych więźniów. Mowy nie ma!

Rada z tyła nr 3:
Oni: Nie wynajmuj samochodu! Zamiast tego wybierz komunikację publiczną!
My: Noooo po prostu GENITALNE! (czyt. genialne). Wy tak na serio? Wy, goście znanych śniadaniówek ("Szpilki na Giewoncie" i inne "osobistości"), którzy uznajecie się za wielkich podróżników? Cóż za komfort zwiedzania! Wsadzić siebie i być może swoje dziecko do zgniłego autobusu? Jeszcze nas nie powaliło, żeby cisnąć się w przepełnionych środkach komunikacji miejskiej na drugim końcu świata. Wakacje to nie tortury. Wakacji nie przepisał Ci lekarz. Jak masz środki to jedziesz, jak nie, to zostajesz w domu. Game over!

(Fot. KS)


PODRÓŻUJĘ WIĘC ŚMIERDZĘ
Wszystkie powyższe rady sprowadzają się do jednego wspólnego mianownika: aby podróżować tanio i daleko musisz śmierdzieć!

Jeśli jedziesz po taniości i nie patrzysz na swoją wygodę: musisz śmierdzieć.
Jeśli wybierasz pieskie życie kosztem zobaczenia jakiejś atrakcji turystycznej: musisz śmierdzieć.
Jakby tego nie kalkulował: musisz cuchnąć jak skunks.

Oczywiście smród to sprawa osobista. Twój wybór! Ale może fajnie byłoby się zastanowić co tak naprawdę oznacza słowo "podróżować"? Walić na kilometr? Cierpieć? Odtwarzać kolejno stacje Drogi Krzyżowej? A może zwiedzać miejsca z ludzką godnością, w pełnym komforcie i cieszyć się dobrym samopoczuciem? Póki co wszyscy sprowadzają podróżowanie do wielkiej przygody, która obejmuje ekstremalne wybory. Praca w podróży (za przysłowiową michę zupy), aby móc pozwolić sobie na kupno biletu powrotnego, spanie w strukturach wątpliwej jakości, chodzenie w brudnych łachach, czy niedojadanie są na porządku dziennym. A gdy "rzuci pracę w korporacji", aby całkowicie oddać się podróżowaniu za jeden uśmiech to wtedy z niego bohater! Pokazują go wszędzie! Chcesz śmierdzieć? Twoja sprawa! Podróżuj sobie tanio po bezkresnych lądach z 1 euraczem w kieszonce. Jesteś wolnym człowiekiem, ale proszę Cię, nie próbuj wmawiać innym, że wybrałeś takie życie bo to jest cool i czyni z Ciebie wielkiego podróżnika. Nie wciskaj, że można podróżować tanio i po ludzku, bo wybierając taki styl podróżowania stawiasz siebie na równi z bydłem. Niektórzy jednak wychodzą z założenia, że jeśli nie mogą pokonać wroga (w tym przypadku smrodu ), to może lepiej byłoby się z nim zaprzyjaźnić? No tak. Jak się nie ma co się lubi...

KTO SIĘ URODZIŁ CZŁOWIEKIEM...
Kości zostały rzucone. Takie jest nasze zdanie. Nie oznacza to jednak, że nie masz szukać przecen i podróżniczych okazji. Tylko czubek przeszedłby obojętnie obok tańszego biletu lotniczego czy noclegu w godnych warunkach. Jednak naszym zdaniem należy robić wszystko z rozsądkiem. Bo wychodzimy z założenia, że kto urodził się człowiekiem, bydlęciem nie zdechnie. Dlatego też staramy się traktować same siebie po ludzku, tak jak wynika z naszego DNA. Nie rzucamy pracy, aby całkowicie dedykować się podróżom. Rozsądna osoba tak nie robi, chociaż właśnie to uważane jest za postawę godną medalu! Żyjemy i podróżujemy z pracy własnych 10 palców i głowy (tłumacz pisemny) i nie rżniemy bohaterek, ale wychodzimy z założenia, że wakacje nie mają być torturą lecz czystym relaksem. Osobiście wolimy zostać w domu, niż wprowadzać w życie powyższe rady pseudoVipów! A jeśli już jedziemy, to nie ma takiej siły, która powstrzymałaby nas przed wyciśnięciem wszystkiego co najlepsze z miejsca, do którego jedziemy: jeśli trzeba podlecieć gdzieś helikopterem to lecimy, jeśli trzeba wynająć taksi na cały dzień to wynajmujemy. W naszym słowniku nie istnieje słowo "hostel" i kwitując krótko: nie wynajmujemy hoteli poniżej 4 gwiazdek w krajach 2 i 3 świata, od kiedy zmuszone byłyśmy zmieniać hotel w środku nocy z powodu niechcianego lokatora w postaci "3-gwiazdkowego" karalucha.

ŚMIERDZIEĆ CZY NIE ŚMIERDZIEĆ, OTO JEST PYTANIE
Mawiają że to co Cię nie zabije to Cię wzmocni. Racja! Ale z kolei podróżowanie nie ma być szkołą przetrwania lecz przyjemnością. No i po co być mocniejszym skoro będziesz śmierdział? Na to pytanie odpowiedz sobie już sam!



Spodobał Ci się ten wpis? Polub go na Facebooku!



Odwiedź nasz KShop i kup Presety do Adobe Photoshop! [ KLIK ]

✈ Leć ✈


wtorek, 24 grudnia 2019

Amerykański Święty Mikołaj: co zrobić, aby go zobaczyć?

Pada śnieg, pada śnieg, dzwonią dzwonki sań, co za radość gdy saniami można jechać w dal... Świąteczny czas, magiczny okres w roku. To właśnie w takich chwilach najczęściej załapujemy rozkminę związaną z naszym podróżniczym stylem bycia. Rok: 2016, Miesiąc: sierpień, Lokalizacja: amerykański stan Nebraska. Przechadzamy się ulicami małej amerykańskiej miejscowości, gdy nagle zza rogu wyjeżdża nikt inny jak... ŚWIĘTY MIKOŁAJ!

(Fot. KS)


Nie, to nie żarty! Ameryka to jedna wielka niespodzianka. Tam, jak rzekł Pawlak w "Kochaj albo rzuć", "i pszczoły sto razy większe"! Bo w USA efekt zaskoczenia może dopaść Cię dosłownie wszędzie... Zatem Lejdys end Dżentylmen, przed Wami amerykański Santa Claus:

(Fot. KS)


Spoglądając na powyższe zdjęcie i porównując je ze schematem tradycyjnego Świętego Mikołaja jaki wszyscy znamy, można śmiało zagrać w grę "Znajdź 10 różnic". Bo ani tu nie pada śnieg ani nie dzwonią dzwonki sań (no może raczej klakson motoru). Najważniejsze się jednak zgadza: jest brodaty pan z brzuszkiem, ubrany w czerwone wdzianko. Jest też i zaprzęg, więc nie będziemy się czepiać szczegółów ツツ.

A co zrobić, żeby spotkać takiego wykręta? Nie jesteśmy nikim, aby Ciebie pouczać: ani nauczycielem, ani politykiem, ani żadnym weteranem wojennym. Lecz jeśli możemy dać Ci jakąś radę, to będzie ona brzmiała tak:

Podróżuj. Twórz wspomnienia. Twórz przygody. Bo gwarantujemy Ci, że mając 85 lat i leżąc na łożu śmierci nie będziesz myślał o wspaniałym samochodzie, który kiedyś kupiłeś, albo o dwudziestu parach designerskich butów, które nabyłeś. Ale będziesz wspominał czas, który przeżywałeś w swoim ulubionym mieście. Noc kiedy się zakochałeś pod niebem pełnym gwiazd. I będziesz wspominał wszystkich wspaniałych ludzi, których spotkałeś na swej drodze. Będziesz wspominał te chwile, kiedy naprawdę czułeś, że żyjesz. I u kresu życia, te wspomnienia będą jedynym wartościowym dobytkiem, który posiadasz.

I to się sprawdza, bo jak sami widzicie, mamy już na swoim koncie spotkanie z samym Świętym Mikołajem ツツ. Miejmy nadzieję, że przed nami inne, równie emocjonujące spotkania. A póki co, życzymy Wam:

ZDROWYCH I WESOŁYCH ŚWIĄT BOŻEGO NARODZENIA ORAZ BOGATEGO MIKOŁAJA... (oczywiście na Harleju ツツ).



Spodobał Ci się ten wpis? Polub go na Facebooku!



Odwiedź nasz KShop i kup Presety do Adobe Photoshop! [ KLIK ]

✈ Leć ✈


sobota, 7 grudnia 2019

Tyje się tylko raz: amerykańska otyłość, prawda czy mit?

Tak więc wylądowałeś w Hamburgeryce (to że bez wizy to już inna para butów i odrębny temat na posta) i cieszysz się jak dziecko, bo od teraz jest ona przez jakiś czas tylko Twoja! Wraz z jej pięknymi krajobrazami, wielkimi metropoliami oraz...ludźmi. Bo przecież spotkasz wielu ludzi na swojej drodze: uprzejmych i wrednych, wysokich i niskich, chudych i grubych. A co do rozmiarów, zastanawialiście się jakich gabarytów są tak naprawdę Amerykanie? O tym fakcie właśnie w tym poście!
INFO DLA NADPOBUDLIWYCH: ten post nie ma na celu obrażania ludzi "przy kości", a jedynie ukazanie faktycznych, amerykańskich realiów. Komą (czyt. come on) ツツ. Ze względu na szacunek do fotografowanych osób, będziemy je brać (czyt. fotografować) od tyłu ツツ.

(Fot. KS)


AMERICAN SIZE
Owersajzowa odzież, niezdrowe odżywianie, mało aktywny tryb życia: tak i owszem, te wszystkie cechy jak najbardziej opisują Amerykę i w tym orientuje się dosłownie każdy. Tak więc o co ten cały szum, skoro już wszyscy wszystko wiedzą? Pewnie o to, żeby nieco uświadomić polskie społeczeństwo i wykazać, że co druga osoba mijana na amerykańskiej ulicy niekoniecznie musi być grubasem (jak myśli zapewne każdy Polak, który nie miał jeszcze okazji zawitać do Ameryki). Statystyki dotyczące amerykańskiej grubości są jednak nieubłagane. Tak więc amerykańska otyłość to w końcu prawda czy mit? Generalnie PRAWDA jednak ciężko jest odpowiedzieć na to pytanie w jednoznaczny sposób, bo z Ameryką jest tak, jak z każdym innym krajem na świecie: są ludzie otyli, ludzie o średniej tuszy i chuderlaki. I tutaj wkracza amerykańskie BUT (a polskie ALE ツツ). Są ludzie otyli, ludzie o średniej tuszy i chuderlaki ALE problem w tym, że ludzie otyli (jeśli już są otyli), są o wiele baaaaardziej otyli niż ludzie otyli w innych krajach. KPW? Zresztą zobaczcie sami:

(Fot. KS)


(Fot. KS)


(Fot. KS)


(Fot. KS)


TYJE SIĘ TYLKO RAZ: WOLNA AMERYKANKA
"Tyje się tylko raz" to chyba najlepszy amerykański odpowiednik powiedzenia "Żyje się tylko raz" i wiele w tym prawdy. I choć w miejskich parkach nie brakuje ludzi uprawiających jogging, a w metrach pełno smukłych panów w garniturkach, to typowy Amerykanin (typ harlejowca/tirowca) pochłania pokarm w takiej ilości, jakby życie miało się skończyć dla niego tu i teraz. Gdy Amerykaninowi wymknie się tusza spod kontroli, ciężko mu będzie wrócić do poprzednich gabarytów, a kontrola wagi może okazać się bardzo trudna i wręcz niemożliwa! Coś w rodzaju biletu w jedną stronę i choroby na całe życie... A gdy ciało przybierze już pokaźne rozmiary, jeden kilogram więcej czy więcej nie robi różnicy... W związku z tym tyje się tylko raz. Wszystko to, co dzieje się później jest już tylko "pielęgnowaniem" obecnej tuszy. A wszystko to wynika z życia w ciągłym pośpiechu i chorej kultury zapychania się pustymi kaloriami, koniecznie w formacie XXL! Ameryka to piękny kraj, lecz kraj pełen sprzeczności. Kraj, w którym za wodę zapłacisz więcej niż za Coca Colę czy inną Pepsi ツツ. Kraj, w którym wszędzie dostaniesz wcześniej wymienione napoje gazowane w ilości "All you can drink", czyli z wolną dolewką. Kraj, w którym poniższe widoki są zawsze na porządku dziennym:

Kit Kat: King Size (Fot. KS)


(Fot. KS)


Ale jak tu trzymać fason, skoro wszędzie czyhają żywieniowe pokusy, ludziom nie chce się ruszyć doopska nawet w sklepach (celowo zaopatrywanych w specjalne samochodziki dla leniwców)...

(Fot. KS)


...a co kilka metrów same wielbłądy ツツ.

(Fot. KS)




Spodobał Ci się ten wpis? Polub go na Facebooku!



Odwiedź nasz KShop i kup Presety do Adobe Photoshop! [ KLIK ]

✈ Leć ✈